Wstań

Witold Bołt
Każdy Wschód
Published in
4 min readMar 28, 2017

--

Było święto żydowskie i Jezus udał się do Jerozolimy.

W Jerozolimie zaś jest przy Owczej Bramie sadzawka, nazwana po hebrajsku Betesda, mająca pięć krużganków. Leżało w nich mnóstwo chorych: niewidomych, chromych, sparaliżowanych.

Znajdował się tam pewien człowiek, który już od lat trzydziestu ośmiu cierpiał na swoją chorobę. Gdy Jezus ujrzał go leżącego i poznał, że czeka już dłuższy czas, rzekł do niego: «Czy chcesz wyzdrowieć?»

Odpowiedział Mu chory: «Panie, nie mam człowieka, aby mnie wprowadził do sadzawki, gdy nastąpi poruszenie wody. W czasie kiedy ja dochodzę, inny wstępuje przede mną».

Rzekł do niego Jezus: «Wstań, weź swoje nosze i chodź!» Natychmiast wyzdrowiał ów człowiek, wziął swoje nosze i chodził.

Jednakże dnia tego był szabat. Rzekli więc Żydzi do uzdrowionego: «Dziś jest szabat, nie wolno ci dźwigać twoich noszy».

On im odpowiedział: «Ten, który mnie uzdrowił, rzekł do mnie: Weź swoje nosze i chodź». Pytali go więc: «Cóż to za człowiek ci powiedział: Weź i chodź?» Lecz uzdrowiony nie wiedział, kim On jest; albowiem Jezus odsunął się od tłumu, który był w tym miejscu.

Potem Jezus znalazł go w świątyni i rzekł do niego: «Oto wyzdrowiałeś. Nie grzesz już więcej, aby ci się coś gorszego nie przydarzyło». Człowiek ów odszedł i oznajmił Żydom, że to Jezus go uzdrowił. I dlatego Żydzi prześladowali Jezusa, że czynił takie rzeczy w szabat.

J 5, 1–16

Robert Bateman — Sadzawka Betesda, 1877 r. (źródło: wikimedia). Anioł przedstawiony na obrazie, symbolizuje popularne w przeszłości wierzenia, że chorzy czekający przy sadzawce oczekiwali poruszenia wody, które miało być powodowane przez anioła. Pierwszy, który wszedł do wody miał być uzdrawiany. Dziś uznaje się, że owa interpretacja nie jest autentycznie biblijna, stąd w tekście, który cytujemy nie ma o tym wzmianki (można je znaleźć w tekście Biblii Tysiąclecia oznaczone jako niepewne: http://biblia.deon.pl/rozdzial.php?id=344 — wersy J 5, 3a-5),

Przedstawiona powyżej scena, prezentuje nam człowieka, który realnie cierpi z powodu choroby — ale cierpi również z powodu samotności. Co prawda znajduje się w miejscu, w którym jest wielu ludzi, to jednak nie znajduje się nikt, kto mógłby mu pomóc. Z tego względu, choć jest to kolejny obraz cudownego uzdrowienia — warto rozważyć go w kontekście relacji między ludzkich, a konkretnie osamotnienia, samotności, obojętności innych na mnie itd.

Zauważmy, że ów człowiek, dopiero gdy został uzdrowiony ze swojego kalectwa, został zauważony przez innych. Niektórzy ludzie widząc jego uzdrowienie — dobro, które się dokonało, podobnie jak w innych przypadkach uzdrowień, próbują doszukiwać się tam zła.

Czy i ja czasem tak się nie zachowuję?

Nie widzę cierpienia moich braci — ich biedy. Jedyne co potrafię, to mieć wątpliwości, być podejrzliwym, oskarżać. Jezus wielokrotnie otwierał oczy niewidomym. Warto dzisiaj modlić się, aby otworzył oczy nam — szczególnie na tych, którzy być może czekają, aż pomożemy im dojść do wody. A woda w Ewangelii wg. św. Jana, to często symbol “wody żywej” — czyli Jezusa i Jego łaski.

Zobaczmy, że ów uzdrowiony z dzisiejszej Ewangelii, po uzdrowieniu — kiedy stał się przedmiotem zainteresowania innych, zaczął z nimi rozmawiać i co więcej, zaczął w pewnym momencie mówić o Jezusie! Jakże potrzebujemy brać przykład z tej postawy — doświadczamy sami (ja doświadczyłem wiele razy) uzdrowienia przez Jezusa… w bardzo różny sposób. Czy w reakcji na to umiem zawsze mówić o Nim innym? Wskazywać na Niego?

W finale tej sceny, przez pewien czas, Jezus jakby się ukrył. Nie był obecny, nie dawał się rozpoznać. Jakby dawał czas temu człowiekowi, żeby dojrzeć — doświadczyć trochę swojego nowego życia, zrozumieć co się stało. Dopiero w odpowiedni momencie sam przyszedł. To kolejna nauka płynąca z tej sceny.

Bywa tak, że mamy konkretne wyobrażenie naszej relacji z Bogiem. Chcielibyśmy, żeby On do nas przychodził w określonych momentach. Gdy się modlimy. Gdy Go potrzebujemy. Gdy Go wzywamy. Gdy jest nam źle i mamy “doła”. Gdy coś ważnego / trudnego dzieje się w naszym życiu. Wołamy wtedy z łatwością “Przyjdź Panie!”. Oczywiście Jezus przychodzi do wielu tych sytuacji — w żaden sposób tego nie neguję. I oczywiście dobrze jest, gdy wzywamy Go w ważnych chwilach naszego życia. Warto jednak dojrzeć sens dzisiejszej sceny. Jezus sam wybiera dogodny moment. Stoi gdzieś obok — oddalony i obserwuje co się dzieje. W końcu — przychodzi i daje się poznać! Objawia się! A co za tym idzie — my powinniśmy zrobić mu na to miejsce. Być może po części zrezygnować ze swoich wyobrażeń i planów relacji z Bogiem. A w ich miejsce postawić na prostą tęsknotę i oczekiwanie. Jezus przyjdzie i da się poznać.

Dzisiejsza historia pokazuje dwie relacje — człowieka z człowiekiem oraz człowieka z Bogiem. W relacji człowieka z człowiekiem, często dochodzi do sytuacji, w których nie ma nas obok, bo nie widzimy drugiej osoby. Nie pojawiamy się wtedy, kiedy jesteśmy potrzebni i możemy pomóc, tylko przeciwnie — jak się już pojawimy, to mieszamy i przeszkadzamy. W relacji człowieka z Bogiem, pozornie również bywają momenty osamotnienia i oddalenia. Jakby Boga nie było obok. Jednak On JEST i przygląda się bacznie nam i naszej sytuacji… i to On wybiera momenty, aby przyjść i się objawić! Dzisiejsze Słowo zapewnia mnie, że taki moment na pewno nastąpi. Czy historia ta nauczy mnie czekać? Tego sobie i Tobie życzę!

Szukasz więcej takich tekstów? Zapraszam na stronę w serwisie Facebook: https://www.facebook.com/KazdyWschod oraz na zbiorczą stronę w Medium: https://www.medium.com/każdy-wschód. Na obu stronach można polubić, udostępnić innym, polecić…

Ostrzeżenie: Powyższy tekst zawiera prywatne refleksje autora. Mogę one zawierać błędy rzeczowe, logiczne, dogmatyczne, ortograficzne i wszelakie inne. Co prawda, dołożono wszelkich starań, aby ich nie było. Mimo to, należy do tego tekstu podchodzić z rezerwą (tak jak i z resztą do większości treści znalezionych w sieci). Jeśli zauważyłeś jakieś błędy, masz wątpliwości, inne poglądy lub doświadczenia — daj znać! Pozdrawiam.

--

--