Jest to czas niedoli

Witold Bołt
Każdy Wschód
Published in
6 min readFeb 22, 2021

--

Albowiem poznałem mnogie wasze złości
i grzechy wasze liczne,
o wy, ciemięzcy sprawiedliwego, biorący okup
i uciskający w bramie ubogich!

Dlatego w tym czasie milczy człowiek roztropny,
bo jest to czas niedoli.

Szukajcie dobra, a nie zła, abyście żyli.
Wtedy Pan, Bóg Zastępów, będzie z wami,
tak jak to mówicie.
Miejcie w nienawiści zło, a miłujcie dobro!
Wymierzajcie w bramie sprawiedliwość!
Może ulituje się Pan, Bóg Zastępów, nad Resztą pokolenia Józefa.

Am 5, 12–15

Prorok Amos, ikona z XVIII w. (źródło: wikimedia)

Kilka dni temu rozpoczął się Wielki Post roku 2021 — kolejny Wielki Post w naszym życiu, kolejny Wielki Post rozważania Pisma Świętego… kolejny, ale jednak bardzo szczególny i wyjątkowy.

Żyjemy dzisiaj w rzeczywistości definiowanej przez kilka dużych tematów. Po pierwsze pandemia, która wpływa na przeżywanie życia religijnego i życia w ogóle. Po drugie ogólno-krajowa “dyskusja” albo może lepiej konflikt światopoglądowy — protesty — często wulgarne i bardzo krzykliwe, tzw. obrońców praw kobiet oraz różne, nieraz bardzo dziwne i wątpliwej jakości działania obrońców praw nienarodzonego życia. Po trzecie w końcu, olbrzymi kryzys wizerunku, tożsamości i świadomości Kościoła — kryzys księży pedofilów, kryzys księży, biskupów i świeckich, którzy tą pedofilię ukrywali, kryzys braku prawdy i uczciwości, kryzys wątpliwości… kryzys ciszy w tematach, w których należałoby krzyczeć i krzyku tam, gdzie bardziej powinniśmy milczeć. Te trzy rzeczywistości, które pozornie są zupełnie niezależne, w wyjątkowo trudny i bolesny sposób splatają się.

Pandemia to symbol wielkiej bezradności — cokolwiek byśmy nie robili, to ona jest. Czy traktujemy ją jako wielki spisek światowych mocarstw, lub ukrytych sił — czy jako manifestację biologii i przyrody nieprzychylnej człowiekowi, czy w końcu jako zwykłe zdarzenie biologiczno-medyczne, do którego trzeba przywyknąć … pandemia jest i wywiera wpływ na życie niemal wszystkich ludzi. Możemy ignorować obostrzenia, negować wszystko, zagłuszać — ale to nic nie da. Możemy stosować najbardziej restrykcyjne wytyczne i zasady … a mimo to, wciąż zarazić się. Co więcej wiele ludzi cierpi biedę, traci pracę, majątek albo zdrowie (bo nie działa służba zdrowia). Bezradność i smutek.

Dyskusja światopoglądowa i to, że z tak wielką siłą wybuchła ona akurat teraz, to według mnie próba poradzenia sobie z tą beznadziejną bezradnością. Nie jesteśmy w stanie rozwiązać problemu pandemii — więc próbujemy rozwiązać inne problemy, żeby lepiej się poczuć. O coś jednak walczymy, zwyciężamy w jakiejś walce. Zmieniamy świat. Choć taka interpretacja tego sporu jest zapewne całkowicie nieakceptowalna przez obie strony (bo przecież my walczymy o nienarodzone dzieci — wartość ponadczasową… a my to przecież walczymy o prawa kobiet i walczymy ze złą władzą itd.) to jednak fakt pozostaje faktem. Tematyka tego sporu budzi emocje od lat. Większość argumentów po obu stronach została już nie raz wypowiedziana. Właściwie nic się nie zmieniło ani nie zdarzyło się nic, co teraz zmusiłoby polityków, aktywistów, działaczy i zwykłych ludzi do działania. Konstytucja się nie zmieniła. Prawo się nie zmieniło od dawna. A jednak Trybunał teraz. A jednak protesty teraz. A jednak dyskusje polityczne teraz. A przy tym mnóstwo krzyku i obelg z obu stron. Próbujemy podświadomie pokazać sobie wszyscy, że jednak nie jesteśmy bezradni — mamy wpływ na świat, na życie, na innych. Działamy! Bierzemy sprawy w swoje ręce!

Kryzys w Kościele w Polsce pukał coraz głośniej do drzwi od dawna. Początkowo były pojedyncze incydenty. Reportaże, wywiady, plotki, pomówienia. Ciche zmiany parafii, zmiany stanowisk, publiczne dementi i postawa osaczonej twierdzy — każda krytyka, to atak na nas. Później reportaży, wywiadów, plotek, dyskusji, relacji, świadectw było coraz więcej. Przyszedł moment, w którym każde tłumaczenie, dementowanie i odcinanie się — próba zmiany tematu i oskarżenia tych innych, złych… stały się śmieszne. Stało się jasne, że byli i są bardzo źli księża. O wielu z nich było wiadomo — coś było na rzeczy od dawna. W źle pojętej trosce o Kościół, część przełożonych postanowiła to ukrywać, tuszować lub rozmydlać. Popełniono ciężki przestępstwa — dzieci i dorośli zostali skrzywdzeni. Z miesiąca na miesiąc wszystko jakby wybucha coraz bardziej. Niczym pandemia — przyszła i nie wiadomo co z nią zrobić. Wszystko się wali.

Z resztą nie powinno to nas dziwić. Nie raz patrzeliśmy z pogardą i poczuciem wyższości na Kościół na zachodzie Europy — Kościół pusty, bez wiernych, ze staruszkami księżmi, wspieranymi misjonarzami z Afryki albo przyjezdnymi ze Wschodu. Nie to co u nas — pełne kościoły. Zgniły Zachód. Problem w tym, że ten Zachód kiedyś nie był zgniły i kiedyś też miał pełne kościoły i swoich kapłanów. A my zamiast dokładnie zgłębić historię i wyciągnąć z niej lekcje, poiliśmy się kłamstwem na swój własny temat. Polska zbawcą narodów! Polska Polska mistrzem świata! Niczym przy początku pandemii — w marcu 2020 było kilka dni, gdy wszędzie wokół Polski był już wirus, a u nas jeszcze nie. Może nas ominie… może u nas nie będzie — łudzili się niektórzy. Jakże śmiesznie to brzmi dzisiaj! Ale o Kościele dokładnie tak samo myśleliśmy! Może nas to mienie, może u nas tak nie będzie … tak jak w Belgii, Francji, Holandii itd.

Oczywiście gdy wszystko się wali i czujemy tą beznadzieję i niemoc, to tak jak w przypadku “walki o życie” / “prawa kobiet”, próbujemy działać. Próbujemy coś robić. No i oczywiście jak w każdym ważnym temacie nie umiemy się dogadać! Jedni upatrują szansy na odnowę w tradycji i tym co było kiedyś. Musimy wrócić do starej liturgii, odrzucić modernizm, odrzucić tą całą zgniłą nowoczesność — mówią. Więcej mówić o grzechu, krzyżu, wymaganiach, karze, piekle, zagrożeniach… Wymagać! Drudzy za to biorą pustą kartkę i rozpisują reformę — skoro się wali, to trzeba zmieniać! Kongresy, komisji, synody, dyskusje… młodzież, kobiety, struktura władzy, przepisy, finanse, doktryna i praktyka codzienna — dyskutujmy o wszystkim, bo potrzebne jest nowe! A skoro się wali, to wszystko możemy pozmieniać i będzie lepiej.

Tak jak w przypadku protestów i walk pseudo-Trybunałowych, nadal się łudzimy. Łudzimy się, że coś możemy. Że to ma znaczenie. Że jesteśmy u steru.

Dla mnie wszystkie te trzy tematy, które strasznie mnie wyniszczają, męczą, demotywują i smucą, to w istocie jeden temat. Temat wyjścia z kłamstwa, pychy, imaginarium sprawczości. Niezależnie czy jesteśmy bardzo kościelni czy bardzo anty-kościelni, tradycyjni czy postępowi, humanistyczni, materialistyczni, sakralni, laiccy, święci czy nieświęci — wszyscy zachorowaliśmy na tą samą chorobę. Ubzduraliśmy sobie, że od nas coś zależy. Że możemy i powinniśmy coś z tym wszystkim zrobić! Że możemy sobie z tym poradzić. Że możemy sobie w ogóle z czymś radzić i to nasza sprawa jak…

Czym prędzej powinniśmy jednak zdać sobie z tego sprawę — nic nie możemy, nie mamy wpływu na ważne rzeczy na świecie, Kościele, ani w swoim prywatnym życiu. To wszystko jest ponad nami. Powinniśmy zdać sobie z tego sprawę i zamilknąć…

Dlatego w tym czasie milczy człowiek roztropny,
bo jest to czas niedoli.

A kiedy już okażemy się roztropni i zamilkniemy, co nie jest łatwe, to musimy szukać dobra.

Szukajcie dobra, a nie zła, abyście żyli.

Wtedy Pan, Bóg Zastępów, będzie z wami,
tak jak to mówicie.

Zobaczmy, że prorok nie mówi tutaj “czyńcie dobro”, nie mówi też “walczcie o dobro” czy też “wprowadzajcie dobro”, “bądźcie dobrzy”, “nieście dobro” …albo “zabraniajcie innym czynić zło” czy też “walczcie ze złem”. Nie. Mamy szukać dobra, a nie zła.

Siedzieć cicho, patrzeć na to co się dzieje — na pandemię, protesty, kryzysy i kłótnie, zwątpienia, tęsknoty, pustkę, beznadzieję, niemoc … i szukać w tym dobra, a nie zła. W tym klimacie — pozwolić Bogu przyjść i działać. Bo to tylko o Niego chodzi. To “mój” program na Wielki Post 2021.

Wierzę, że w tym wszystkim Bóg chce nas obudzić — być może w brutalny sposób — z letargu i kłamstwa, że tu coś od nas zależy. Że jesteśmy Mu w stanie zbudować Kościół, że jesteśmy w stanie zatroszczyć się o swoje życie i życie innych. Że jesteśmy w stanie żyć bez Niego. Że to my sami możemy wprowadzać dobro na Ziemi — że będziemy jego źródłem. Że możemy podejść trochę bliżej Nieba i już tak prawie, prawie jakby mieć Niebo na Ziemi. Że jak się postaramy to będzie lepiej. Nie będzie — bo to nie od nas zależy.

Dzisiaj wszystko się wali i czujemy się samotni, ale…

Może ulituje się Pan, Bóg Zastępów, nad Resztą pokolenia Józefa.

Oby tak było! Amen.

Szukasz więcej takich tekstów? Podoba Ci się to co tu znajdujesz? Zapraszam na stronę https://kazdywschod.pl oraz na profil na Facebook’u: https://www.fb.com/KazdyWschod. Na obu stronach można polubić, udostępnić innym, polecić konkretne teksty, lub cały projekt… Robiąc to pomagasz by te teksty dotarły do jeszcze większej grupy osób! Roznośmy dobro dalej… Z góry dziękuję za wsparcie.

Ostrzeżenie: Powyższy tekst zawiera prywatne refleksje autora. Mogą one zawierać błędy rzeczowe, logiczne, dogmatyczne, ortograficzne i wszelakie inne. Co prawda, dołożono wszelkich starań, aby ich nie było. Mimo to, należy do tego tekstu podchodzić z rezerwą (tak jak i z resztą do większości treści znalezionych w sieci). Jeśli zauważyłeś jakieś błędy, masz wątpliwości, inne poglądy lub doświadczenia — daj znać! Pozdrawiam.

--

--