I Ja ciebie nie potępiam

Witold Bołt
Każdy Wschód
Published in
4 min readApr 3, 2017

--

Jezus udał się na Górę Oliwną, ale o brzasku zjawił się znów w świątyni. Cały lud schodził się do Niego, a On, usiadłszy, nauczał ich.

Wówczas uczeni w Piśmie i faryzeusze przyprowadzili do Niego kobietę, którą dopiero co pochwycono na cudzołóstwie, a postawiwszy ją pośrodku, powiedzieli do Niego: «Nauczycielu, tę kobietę dopiero co pochwycono na cudzołóstwie. W Prawie Mojżesz nakazał nam takie kamienować. A Ty co powiesz?» Mówili to, wystawiając Go na próbę, aby mieli o co Go oskarżyć.

Lecz Jezus, schyliwszy się, pisał palcem po ziemi. A kiedy w dalszym ciągu Go pytali, podniósł się i rzekł do nich: «Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci w nią kamieniem». I powtórnie schyliwszy się, pisał na ziemi.

Kiedy to usłyszeli, jeden po drugim zaczęli odchodzić, poczynając od starszych, aż do ostatnich. Pozostał tylko Jezus i kobieta stojąca na środku.

Wówczas Jezus, podniósłszy się, rzekł do niej: «Kobieto, gdzież oni są? Nikt cię nie potępił?» A ona odrzekła: «Nikt, Panie!» Rzekł do niej Jezus: «I Ja ciebie nie potępiam. Idź i odtąd już nie grzesz».

J 8, 1–11

Guercino — Jezus i kobieta złapana na cudzołóstwie, 1621 r. (źródło: wikimedia)

Dziś spotykamy Jezusa i nieszczęśliwą kobietę. Skąd wiemy, że jest nieszczęśliwa? Wynika to z kilku obserwacji. Po pierwsze została pochwycona na grzechu, a co za tym idzie, była oderwane od łaski Boga. To jednak dość górnolotne wyjaśnienie, więc być może nie jest przekonujące. Po drugie, zapewne trwała w jakieś formie nieuporządkowanej relacji z mężczyzną lub mężczyznami. Nie wiemy czy w grę wchodził jeden mężczyzna, który nie był jej mężem (może zdradzał swoją żonę z nią), czy też było ich więcej. Nie wiem czy kobieta ta była prostytutką i dawała się wykorzystywać dla zysku, czy też była fatalnie zakochana w kimś, kto nie mógł lub nie chciał jej poślubić. Jakkolwiek by jednak nie było, fakty są takie, że ten ktoś z kim ją pochwycono zniknął, a ona była pochwycona i w pewnym sensie uwięziona. Ktoś, kto jeszcze przed chwilą — przynajmniej fizycznie — był bardzo blisko niej, teraz przepadł. Zamiast niego pojawiali się inni i chcieli ją zabić!

To nieszczęście dzisiejszej bohaterki, to przede wszystkim nieszczęście zawodu miłosnego — w tym sensie, że okazało się, że to co budowała, czymkolwiek to było, budowane bez Boga, zawaliło się w sposób gwałtowny i katastrofalny. Bez znaczenia czy było to fatalne zakochanie bez pamięci czy wyrachowany nierząd za pieniądze — było to budowanie życia na fałszu, bez Boga. A to niestety prowadzi do śmierci.

Warto w tej scenie zauważyć jedną niesamowicie ważną rzecz. Cóż ta scena pokazuje? Ta scena ukazuje nam sens przyjścia Jezusa na świat! Cóż by stało się z tą nieszczęśliwą kobietą, gdyby nie było w pobliżu Jezusa? Zapewne w konsekwencji swojego grzechu poniosłaby śmierć! Opuścił ją jej kochanek, zostali sami mordercy — zginęłaby. Jezus jednak zajmuje miejsce tego, który uciekł / zniknął. Jezus bierze na siebie tą śmierć płynącą z grzechu — bo to przecież zapewne (przynajmniej po części) ci, którzy dzisiaj chcieli kamienować, finalnie zabili Jezusa (przyczyniając się do wydania Go rzymianom).

Kontemplując dzisiejsze słowo, warto zobaczyć Jezusa, który bierze na siebie mój grzech bardzo dosłownie. Wchodzi w chore relacje międzyludzkie. Pojawia się tam, gdzie kogoś brakuje — gdzie ktoś nas opuścił. Pojawia się tam, gdzie ktoś nam zagraża. Pojawia się tam, gdzie zamiast Miłości jest fałszywa namiastka… i przemienia te sytuacje!

Przyjdź Panie do mnie, przemienić moje życie. Weź ode mnie mój grzech. Nie bójmy się wołać do Jezusa w momencie, w którym doświadczamy straszny skutków naszego grzechu. On nas nie potępia! On nas ratuje.

Dzisiejsza historia to wspaniały portret Jezusa — podsumowanie Jego misji i posłania. Jezus ratuje grzeszników od śmierci. Śmierci, która w pewnym sensie jest zasłużona, bo jak mówi Pismo Święte: “zapłatą za grzech jest śmierć” (Rz 6, 23). Śmierć, w którą sami się pakujemy — sami ją na siebie zaciągamy… a Jezus wchodzi w to! Wchodzi w nasze pokręcone relacje, romanse, małe i wielkie namiętności, miłości, tęsknoty, pragnienia i przemienia. Prostuje. Przegania zło i daje szanse. Nie potępia. Daj mi Panie tą łaskę, bym spotkał Cię wtedy, gdy przygniata mnie mój grzech.

Szukasz więcej takich tekstów? Zapraszam na stronę w serwisie Facebook: https://www.facebook.com/KazdyWschod oraz na zbiorczą stronę w Medium: https://www.medium.com/każdy-wschód. Na obu stronach można polubić, udostępnić innym, polecić…

Ostrzeżenie: Powyższy tekst zawiera prywatne refleksje autora. Mogę one zawierać błędy rzeczowe, logiczne, dogmatyczne, ortograficzne i wszelakie inne. Co prawda, dołożono wszelkich starań, aby ich nie było. Mimo to, należy do tego tekstu podchodzić z rezerwą (tak jak i z resztą do większości treści znalezionych w sieci). Jeśli zauważyłeś jakieś błędy, masz wątpliwości, inne poglądy lub doświadczenia — daj znać! Pozdrawiam.

--

--